W drugim meczu ligowym nowego sezonu ponieśliśmy drugą porażkę. Ulegliśmy 3-5 zespołowi Tylko Lechia Gdańsk. Bramki dla GKS: Krystian Gaczoł, Igor Moczyński i Jarosław Walukowicz.
Po ponad sześciu latach wróciliśmy do gościnnego Klukowa w charakterze gospodarza meczu. Wiadomo było, że mecz z ekipą Tylko Lechia Gdańsk to nie będą zwykłe zawody. Z całą sympatią dla drużyny z Gdańska, Klasa B na co dzień wygląda trochę inaczej. Włożyliśmy w przygotowanie tego meczu naprawdę dużo wysiłku organizacyjnego. Trzeba było przygotować obiekt, zaznaczyć trasy przejścia dla zawodników, dla sędziów, dla kibiców. Oznaczyć strefy medyczne, strefy dla zawodników rezerwowych, wraz z koordynatorem służb porządkowych zapewnić bezpieczeństwo na obiekcie odpowiednimi tabliczkami i kartkami informacyjnymi. Oczywiście nie wystarczyło to, aby w pełni zadowolić specjalnie na tę okazję przybyłych obserwatora arbitrów (przyjechało, a jakże, trzech sędziów) oraz delegata PZPN na mecz. Przypominam, że cały czas mówimy o meczu Klasy B.
Żeby było jasne, nie ma nic przeciwko temu, żeby takie zawody wyglądały profesjonalnie, tylko niech to będzie normą, a nie tak, że my ponieśliśmy i poniesiemy koszta przygotowań, a już w kolejnych spotkaniach wszystko wróci do normy i nie będzie arbitrów liniowych, nie będzie oznaczeń albo nie będzie nawet ławki i dachu dla rezerwowych, bo i tak w B klasie bywa.
Sportowo mecz zaczął się dla nas gorzej, niż kiepsko: po kilku minutach przegrywaliśmy 0-2. Błąd przy wybiciu piłki z własnego pola karnego, potem niezwykle efektowny gol z rzutu wolnego dla rywali. Trudno wejść w mecz gorzej. Ale nasi zawodnicy pokazali w tym momencie naprawdę mocny charakter. W ciągu kolejnych kilku minut odrobili straty. Najpierw po dalekim wyrzucie z autu przez Macieja Buleja, Marcin Drewing uderzył piłkę głową, ta trafiła w poprzeczkę, a skutecznie piłkę dobijał Krystian Gaczoł.
Dla powracającego do Moreny po kilku latach Krystiana, to był 56 gol dla naszego klubu. Chwilę po tym golu podania Michała Gałuszewskiego nie zdołał przeciąć bramkarz gości i Igor Moczynski znalazł się przed pustą bramką. Mimo sporego kąta, Igor precyzyjnie zmieścił piłkę w siatce. 2-2!
Z remisu też nie cieszyliśmy się zbyt długo, bo rywale po golu z rzutu karnego ponownie wyszli na prowadzenie. Tyle się działo, a to dopiero siedemnaście minut meczu!
Próbowaliśmy znowu odrobić stratę, ale nie udało się. Goście znowu wykorzystali nasze niezdecydowanie i do przerwy prowadzili 4-2.
Po zmianie stron przystąpiliśmy do obrabiania strat. Już po trzech minutach zdobyliśmy kontaktowego gola. Spore zamieszanie przed bramką gości, kilka prób wbicia futbolówki do siatki, aż wreszcie Jarek Walukowicz zrobił to odpowiednio precyzyjnie. 3-4.
To był chyba nasz najlepszy okres w tym meczu. Graliśmy całkiem dobrze, włożyliśmy w grę mnóstwo serca, woli walki, sporo umiejętności, ale nie udało się wyrównać. W końcówce, po dużym błędzie, straciliśmy piątego gola i mecz został zamknięty.
Nie daliśmy rady. Ale walczyliśmy. Miło były zobaczyć, że w końcówce rywale sporo robili, żeby dotrwać do końcowego gwizdka sędziego i to im się udało. Zasłużenie wygrali 5-3, ale my nie mamy się czego wstydzić po tym meczu.
Tylko Lechia Gdańsk - to 445 rywal z boiska Naszej Morenki - dziękujemy za mecz i gratulujemy wygranej.
Zrobiliśmy tego dnia wiele, żeby wygrać to spotkanie organizacyjnie i sportowo i choć w jednym i drugim przypadku w końcu polegliśmy - to uważam, że nie ma czego się wstydzić.