2 września miał się odbyć mecz Klasy B - gr.5: Orzeł Subkowy vs. Korona Rywałd. Ale nie odbył się.
Na spotkanie nie dojechał arbiter meczu. Ponieważ oczekiwanie na sędziego bardzo mocno przeciągnęło sie w czasie, goście zdecydowali, że nie rozegrają tego meczu, ponieważ część zawodników drużyny zwyczajnie nie mogła tak długo czekać.
Mecz się nie odbył, sędzia spóźniony 70 minut wpisał do protokołu meczowego niestawienie się drużyny gości, a Komisja ds. Rozgrywek, kika dni później surowo ukarała klub z Rywałdu.

Co mówią na ten temat przepisy w sprawie organizacji meczu? Mówią, że kapitanowie obu drużyn POWINNI uzgodnić między sobą chętnego do posędziowania meczu.

A co jeśli z jakiegoś powodu nie dogadają się? Bo nie ma żadnych sensownych kandydatów? Bo któryś z nich budzi wątpliwości? Co wtedy?
Wtedy Związek powoła się na kolejny punkt zapisu regulaminu:

W sprawie tego meczu istnieje wiele niejasności. Choćby ta, że nieobecność sędziego nie była powodem awaryjnej sytuacji, tylko prawdopodobnie nałożenia się dwóch kolejnych meczów do poprowadzenia przez arbitra. Bo przecież, jak twierdzi Korona Rywałd, Referent Obsady już dzień wcześniej sugerował opóźnienie tego meczu.
Nie jest winą Korony Rywałd, Orła Subkowy, czy jakiegokolwiek innego klubu, że brakuje sędziów i czasem brakuje terminowej obsady meczu. Dlaczego zatem ukarano zespół Korony? Bo tak jest najłatwiej dla Związku. Mecz się nie odbył, sędzia dojechał po 70 minutach, więc w protokole meczowym wszystko musi się zgadzać. A że to niesprawiedliwe? To przecież B klasa, kto by się przejmował meczem w B klasie. Jesteśmy na samym dnie tego organizacyjnego łańcucha.
Zanim przedstawię wyjaśnienia Korony Rywałd, to jedna refleksja. Coraz mniej tej naszej B klasy. Rygory, obostrzenia, opłaty, braki boisk i zawodników sprawiają, że coraz mniej tej naszej B klasy. Nikt, kto nie prowadzi amatorskiego klubu nie ma pojęcia ile pracy społecznej, ile zaangażowania i starań, ile pieniędzy potrzeba, żeby doprowadzić do zwykłego ligowego meczu na najniższym poziomie ligowych, choćby takiego jak Orzeł - Korona. I będzie tylko gorzej. Ale najsmutniejsze jest to, że rzeczywiście dawno minęły już czasy, kiedy dwa zespoły, na przekór wszystkiemu, potrafiły dogadać się między sobą i sportowo, honorowo pobiegać przez 90 minut za piłką.
foto: Korona Rywałd
OŚWIADCZENIE ZE STRONY KORONY RYWAŁD

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE NIEROZEGRANEGO MECZU Z ORŁEM SUBKOWY I NAŁOŻONEJ NA NAS KARY
Piłka nożna istniała już w czasach, w których to honor był wart więcej aniżeli własne życie. Mężczyźni wówczas gotowi byli pojedynkować się, by zachować swą godność i nie splamić nie tylko swojego nazwiska, ale także reputacji całej swojej rodziny. Choć współcześnie nadal rozgrywamy swego rodzaju pojedynki, choćby rywalizując ze sobą w najróżniejszych dyscyplinach sportowych, to pojęcie honoru na przestrzeni lat zmieniło swoje znaczenie. Honor nagle stał się czymś warunkowym. Okazuje się, że on nie jest już ani wartością nadrzędną, ani bezcenną. Ponad dwa tysiące lat temu niejaki Judasz wycenił swoją przyjaźń, swój honor i swoje życie na 30 srebrników, a dzisiaj żyją tacy, którzy są w stanie oddać to wszystko za zaledwie trzy…nawet nie srebrniki.
Sport powinien łączyć. Sport powinien pielęgnować wszystko, co kryje się pod pojęciem fair play. Sport powinien wzbudzać zdrową rywalizację. Sport nie powinien mieć niczego wspólnego z niedomówieniami, dlatego stanowczo WYRAŻAMY SPRZECIW WOBEC DECYZJI PZNP-u ORAZ WERSJI WYDARZEŃ POPULARYZOWANEJ PRZEZ ORŁA SUBKOWY. Nie zgadzamy się z postanowieniem, które naszym zdaniem jest niesłuszne, niesprawiedliwe, krzywdzące i absolutnie niesportowe.
Podczas gdy nawet rasowy przestępca ma szansę na wypowiedzenie się przed sądem w sprawie stawianych mu zarzutów, na nas, w XXI wieku, zawodników Korony Rywałd, wydano wyrok bez możliwości jakiejkolwiek obrony i bez możliwości przedstawienia swojej wersji wydarzeń. Jest to absurdalne. Jest to niestosowne. Jest to obraźliwe i zniechęcające do grania w piłkę - tymczasem PZPN głosi zupełnie odwrotne idee.
Pozwólcie na przedstawienie Wam naszego postrzegania tej sytuacji, które jest nieco inne od tego, z którym ochoczo podzielił się ze światem Orzeł Subkowy.
ZACZNIJMY OD POCZĄTKU.
Jest piątek, pierwszy września, pewnie każdy z rodziców oczekiwał pójścia dziatwy do szkoły właśnie tego dnia, jednak kwiat naszego narodu, rozochocony kończącymi się wakacjami, nie miał jeszcze chęci na rozpoczęcie wyścigu po wiedzę, którego niemiarodajnym zwieńczeniem mają być oceny - często stawiane zgodnie z osobistymi preferencjami nauczycieli. Jakże nietypowy jest początek tej historii, zgoła nawiązujący do edukacji, prawda? Wszak to ona determinuje krytyczne myślenie, którego w pojęciu tej nieprzyjemnej sytuacji z Orłem Subkowy nie powinno zabraknąć u choćby przeciętnego czytelnika - założywszy, że przynajmniej przeczyta ten tekst ze dwa razy i nie będzie na etapie sylabizowania treści.
Powróćmy do krytycznego myślenia - jest piątek, pierwszy września, a do prezesa zarządu Stowarzyszenia Korona Rywałd, Marcina Fojuta, niespodziewanie dzwoni Pan Łukasz Pawłowski, Referent Obsad Sędziów z Podokręgu Malborskiego PZPN-u. Pan Łukasz, ni stąd, ni zowąd, poprosił Marcina o zmianę godziny meczu, który miał nastąpić następnego dnia, ze względu na MOŻLIWOŚĆ (tylko możliwość) spóźnienia się sędziego. Pewnie nie byłoby z tym problemu, gdybyśmy umieli w naszych kontenerach, zwanymi szatniami, nieco zaginać czasoprzestrzeń choćby na tyle, by mecz planowany od miesięcy na godzinę 16:00, a jednak przeniesiony na godzinę 16:30, mógł odbyć się zgodnie z zasadami a jednocześnie skończyć 30 minut szybciej. Nie jest tajemnicą, że gra w piłkę nożną w B-klasie ma to do siebie, że piłkarze godzą się na nią dobrowolnie - mimo braku zarobków, ograniczonych możliwości i właśnie czasu, który na pewno jest egzekwowany przez innych członków waszych rodzin, pracodawców i po prostu Was samych. Propozycja Pana Łukasza była niemożliwą do zrealizowania nie tylko ze względu na ZGODĘ I MOŻLIWOŚCI CZASOWE, powtórzmy, kilkudziesięciu osób, ale również ze względu na zbyt późne, i zdaje się, że nieprzepisowe, wystosowanie tej prośby, dlatego Marcin Fojut odmówił realizacji ów życzenia.
Jest drugi września, godzina 15:00. Dzień jak co dzień. Zawodnicy Korony Rywałd stawiają się na boisku w Subkowach. Rozpoczynają rozgrzewkę. Nic nie budzi podejrzeń żadnego z zespołów. Co prawda pewnie zawodnicy Orła również zaczynają dostrzegać przedłużającą się nieobecność sędziego, ale nadal nikt się nie spodziewa przybycia go o, notabene, 17:10!
Jest 16:00, sędziego nie ma.
Teraz, by zrozumieć, dlaczego wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec decyzji PZPN- u i wygłaszanej przez Orła Subkowy ICH WERSJI WYDARZEŃ, pozwolimy sobie jeszcze bardziej wydłużyć to oświadczenie, by przytoczyć literę prawa, która dość jasno precyzuje obowiązki gospodarzy, w tym wypadku Orła Subkowy, w wypadku nieobecności sędziego:
„Jeżeli żaden z wyznaczonych sędziów związkowych z jakichkolwiek powodów nie stawi się na zawody, kapitan drużyny GOSPODARZY musi CO NAJMNIEJ NA 5 MINUT PRZED WYZNACZONĄ GODZINĄ ROZPOCZĘCIA ZAWODÓW ZAWIADOMIĆ O TYM KAPITANA DRUŻYNY GOŚCI, WZYWAJĄC GO DO PRZEDSTAWIENIA KANDYDATA DO PROWADZENIA SPOTKANIA”.
Resztę treści tych przepisów z łatwością znajdziecie w internecie.
Przypomnijmy - jest 16:00, a kapitan drużyny przeciwnej, Adam Zakrzewski, nadal nie wytypował kandydata na sędziego.
Atmosfera robi się nerwowa. Chłopaki obu drużyn niecierpliwią się. W protokole zapisano, że kapitan Orła Subkowy kontaktował się ze wspomnianym wcześniej Panem Pawłowskim i otrzymał informację, by czekać, zatem… czekaliśmy.
WSZYSCY CZEKALIŚMY: MY- WY- ONI. Mylę się, czy Pan Pawłowski tym samym sam zmienił narzucone wszystkim przepisy?
Sami oceńcie, ja tam się nie znam. Xd
Jest 16:30. Kapitan Korony, Radosław Nylk, uznaje, że czas najwyższy rozpocząć mecz, więc proponuje przeciwnikom wybranie zastępczego sędziego. Orzeł Subkowy odmawia - ich zdaniem mamy jeszcze czekać, więc to robimy, ale już nie wszyscy. Część zawodników Korony szanuje swój czas, swoje rodziny i obowiązki, które mimo chęci musi brać pod uwagę, więc opuszcza obiekt. Nie może zagrać później, powtarzamy, nie umiemy zaginąć czasoprzestrzeni.
16:45 - przeciwnicy jednak proponują losowanie sędziego. Nie godzimy się na to. Nie mamy spośród kogo losować. Nie mamy kompetentnych do tego ludzi. Czy my w ogóle mamy jeszcze jakichś ludzi? Trener pełni rolę bramkarza, ale czekaj, czekaj… JEST!
JEST! Jest nadzieja i siedzi na trybunach!! Ładnie wygląda - czarne włosy, piękne niebieskie oczy, ale trochę nam głupio pytać tę panią, czy zechciałaby zostać sędzią… sędziną? Nie wiem, tak czy owak z kobietami bywa niebezpiecznie. Nie wiadomo, jak się zwrócić. Ostatecznie nie podchodzimy - z płcią piękną czasami lepiej kontaktować się na odległość. Jej dzieci prawdopodobnie też nie są zainteresowane, ale skoro całe to wydarzenie wyglądało nam już na przedszkole, to w sumie mogliśmy…
Gdy sędzia się pojawił, nas już nie było.
Powtórzmy: Gdy spisywano protokół, nie było nikogo z naszych zawodników, w związku z tym kierujemy pytanie do przybyłego, powtórzmy, 70 minut po czasie sędziego: czy jeśli zawodnicy Orła Subkowy powiedzieliby, że Korona Rywałd pojechała właśnie na spotkanie z Cezarym Kuleszą w sprawie przeniesienia głównej siedziby PZPN-u do szatni w Rywałdzie, to również wpisałby to Pan w dokumentację? Wierzymy, że nie, dlatego zastanawia nas, dlaczego o nałożonej na nas karze zadecydowała między innymi wersja zdarzeń, jaką przedstawił Orzeł Subkowy?
To nie wszystko.
JEST SIÓDMY WRZEŚNIA, GODZINA 8:37, otrzymujemy mailowo wiadomość od Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, że zostajemy ukarani. Nadal nie wiemy, czy będziemy ponosić konsekwencje finansowe. Marcin Fojut o 9:40 dzwoni do Pana Grzegorza Mółki, żeby wszystko wyjaśnić, ten odsyła nas do Pana Mateusza Wiecha. Pan Mateusz proponuje, byśmy dogadali się z Orłem. Jeśli nasi rywale zgodzą się, możemy ponownie ustalić termin meczu, by sprawiedliwie go rozsądzić.
NIECH WYGRA LEPSZY, co nie?
Prezes Stowarzyszenia Korona Rywałd nie czeka, dzwoni do trenera przeciwników, pana Damiana Ostrowskiego, by zapytać o tę możliwość. Ten mówi, że ostatecznie musi wszystko ustalić z drużyną.
Jest to całkiem sensowne, prawda? Przede wszystkim honorowe. Okazuje się jednak, że nie dla wszystkich, bowiem, zgodnie z przekazem, Orzeł, w większości, zadowolony z uzyskania trzech punktów, uznał, że nie chce stawać w szranki.
Cóż za sportowe podejście - aż czuć ducha męskiej rywalizacji.
Oczywiście każdy wierzy w to, co chce. Niektórzy mówią, że głupiemu nie przetłumaczysz, a mądremu tłumaczyć nie musisz. My uważamy, że nie istnieją ludzie głupi, a głupio postępujący.
Panowie z Orła,
jesteśmy wyśmiewaną, jedną z najsłabszych drużyn w regionie. Dlaczego nie chcecie z nami uczciwie zagrać? Zmierzyć się z kimś, kogo uznajecie za słabych? Czyżby trzy punkty, których zasadność już zawsze będzie podważana przez zdecydowaną większość środowiska piłkarskiego, satysfakcjonowały Was? Czy boicie się gry z jednym z najsłabszych zespołów w lidze? Naprawdę zadowalają Was ochłapy? Dlaczego nie zgodziliście się na zmianę terminu meczu? Dlaczego nie podejmiecie rękawic? Nie możecie tłumaczyć tego brakiem czasu, skoro macie go na tyle, że rozegranie meczu zaproponowaliście o około godziny 16:45.
A propos krytycznego myślenia - właśnie w tym miejscu należy je uruchomić. Orła Subkowy wzywamy do rozegrania uczciwego, honorowego meczu.
Dziękujemy za poświęcenie czasu na przeczytanie naszego oświadczenia, jednocześnie informujemy, że mamy trzy dni na odwołanie się od decyzji PZPN-u.
Właśnie to uczyniliśmy.
Z poważaniem
Stowarzyszenie Korona Rywałd
Zawodnicy