W sobotę 20 sierpnia SKS Stoczniowiec Gdańsk przystępował do trzeciej kolejki w lidze, mając na swoim koncie 3 punkty zdobyte w pierwszej kolejce, pokonując u siebie Zenit Łęczyce. Jego rywal, także beniaminek – Sokół Bożepole Wielkie miał tych punktów 4, przyjeżdżając do Gdańska jeszcze bez porażki w sezonie. Mecz więc zapowiadał się niezwykle interesująco. Gospodarze, ubrani w błękitne stroje (wraz ze zmianą nazwy klub powrócił do dawnych barw klubowych – z czerwonych Polonii, do błękitno-białych Stoczniowca) od początku spotkania chcieli postawić swoje warunki gry i już w pierwszych 10 minutach spotkania mieli trzy groźne sytuacje, po których powinni wyjść na prowadzenie. Kolejne minuty na boisku można scharakteryzować często powtarzanym piłkarskim sloganem – walką w środku pola. Przed przerwą to jednak goście stworzyli sobie stu procentową sytuację, jednak w dogodnej sytuacji zawodnik Sokoła przestrzelił. Do przerwy pozostawał wynik 0-0, a ten czas można było wykorzystać podziwiając obiekt Stoczniowca, który na tle żurawi stoczniowych prezentował się okazale. Faktem jest, że stadion ten pamięta czasy, gdy ówczesna Polonia Gdańsk występowała na zapleczu ekstraklasy. Widać, że ma on swoje lata, a wiszące na bandach dookoła stadionu stare reklamy takie jak ta z Rafinerii Gdańskiej tylko to potwierdzają.
Na drugą połowę obie drużyny wyszły z nastawieniem na zdobycie kompletu punktów. Jednak to gospodarze, w 60 minucie, po bardzo dobrym dośrodkowaniu i strzałem z powietrza wyszli na prowadzenie. Po tej bramce dalej zawodnicy Stoczniowca prowadzili ataki na bramkę gości, a najlepszą okazją był rzut karny w 68 minucie spotkania, którego to zawodnik gospodarzy zmarnował, przenosząc piłkę nad poprzeczką, która to zatrzymała się dopiero w okolicach klubowego budynku. Dalsze minuty to kolejne szanse graczy z Gdańska, zakończone nawet strzałem w słupek. Gdy spotkanie zmierzało ku końcowi niespodziewanie obrońca Stoczniowca dostał czerwoną kartkę i dał jeszcze trochę nadziei drużynie Sokoła na poprawienie rezultatu. Najlepsza sytuacja na wywiezienie choćby punktu pojawiła się w ostatniej minucie doliczonego czasu, świetnej sytuacji nie wykorzystał jednak napastnik, przenosząc piłkę nieznacznie obok lewego słupka bramki gospodarzy.
Stoczniowiec Gdańsk wygrał 1-0 i w obu spotkaniach u siebie zgarnął komplet punktów, które pozwoliły mu na poprawienie swojej lokaty i zajęcie miejsca w górnej części tabeli. Jest to dopiero początek tych rozgrywek - dużo meczy do rozegrania i punktów do zdobycia, jednak jest szansa, że beniaminek z Gdańska wysoko w tabeli zakończy ten sezon, a budowanie od podstaw drużyny przyniesie klubowi awanse w najbliższych latach, które choć trochę przybliżą drużynę do wyników z początku drugiej dekady XXI wieku, a kto wie - może Stoczniowiec nawiążę do swoich najlepszych tradycji.
tekst i zdjęcia: Jarosław Kościelak