Piłkarskie wspomnienia
Dziś ciąg dalszy wspomnień. Moja córka tworzy drzewo genealogiczne, więc z tej okazji „musiałem” sobie przypomnieć kilka najważniejszych wydarzeń z mojego życia. Wybrałem kilka, wiadomo: narodziny dzieci, Sierpień 80 w Gdańsku, mecz z Juventusem, zabójstwo prezydenta Adamowicza, parę innych. Tutaj skupię się na piłce nożnej.

Pierwszy, jak sięgam pamięcią, mecz piłkarski, który został w moich wspomnieniach, to był pierwszy mecz Polaków na Mistrzostwach Świata w RFN w 1974 roku. Tak, wiem, nie wierzycie, że ktokolwiek może pamiętać tak odległą przeszłość. A jednak. Pamiętam, że byłem z rodzicami w ich rodzinnych stronach i tam oglądałem ten mecz Polski z Argentyną (bo to był jeszcze ten czas, kiedy mecze reprezentacji mnie fascynowały). Nasi reprezentanci strzelali kolejne gole, a ja biegałem co chwilę z radosnym uniesieniem do pokoju, gdzie bawili się dorośli, zajęci wtedy swoimi dorosłymi sprawami. To było pierwsze wspomnienie.
Pamiętam, rzecz jasna, wszystkie pozostałe mundiale, wszystkie te większe i te mniejsze imprezy sportowe, a jedynym ograniczeniem były wtedy transmisje telewizyjne, a właściwie ich brak. W roku 1982 Polacy byli piłkarską potęgą, a ja pamiętam bezbramkowy mecz ze Związkiem Sowieckim, dający nam awans do meczów o medale. Pamiętam nie tylko z powodu przerywania meczu i potężnych flag Solidarności na trybunach (stan wojenny w Polsce), ale także choroby Mamy i jej pobytu w szpitalu. W 1986 roku zmagania najlepszych piłkarzy odbywały się w dalekim Meksyku. Oprócz meksykańskiej fali na trybunach i potężnego Mexico, Mexico, Ra, Ra, Ra, były również spore niedogodności wynikające w różnic czasowych. Mecze rozgrywane były często w czasie polskiej nocy i były z tym duże problemy. Pamiętam, że miałem czarno – biały telewizor (taki pokazujący obraz bez kolorów) i zaspałem na super decydujący mecz Polska – Anglia. Obudziłem się w trakcie pojedynku, akurat kiedy padł gol. Zanim do końca opuścił mnie sen, trochę to potrwało, więc kiedy zawodnicy w białych koszulkach i ciemnych spodenkach strzelili gola byłem bardzo zadowolony. Niestety, tego dnia Polacy grali w czerwonych koszulkach, a gol był trzecim, którego tego dnia wbijał nam Gary Lineker. Ten sam Lineker, który w całej swojej karierze, co pewnie jest nie do uwierzenia, nigdy nie otrzymał ani jednej żółtej kartki. Rzecz jasna, o czerwonej nie wspominając. Można?
To był ten mundial, na którym padł ten gol:
https://www.youtube.com/embed/3z-qm-Sb_4s
Mundial 1990 rozgrywany był na włoskich boiskach, a ja właśnie biegałem w mundurze żołnierza polskiego po polach, wartach i poligonach. Tamte mecze pamiętam z oglądania przez malutkie okienko wartowni u oficera dyżurnego, tak żeby nikt nie zauważył. Do dziś pamiętam jednego z oficerów, który zauważył moje skradanie i wystawił odbiornik TV bliżej okienka i pogłośnił, żebym i ja mógł w miarę komfortowo delektować się piłkarskim świętem.Rok 1992, to rok igrzysk olimpijskich w Barcelonie i emocjonujące mecze Polaków. Pamiętam to, choć równie dobrze mógłbym nic nie pamiętać, bo moja dorosłość miała już swoje prawa i mecz Polska – Australia oglądaliśmy w rodzinnym gronie i okraszaliśmy gole Polaków pokaźnym toastem. Bynajmniej nie była to oranżada. Polacy wygrali 6-1, a ja nigdy potem nie cieszyłem się tak bardzo z bramek Polaków, jak wtedy.
Późniejsze mundiale nie były już takie ekscytujące, bo albo brakowało w zmaganiach Polaków, albo człowiek robił się już coraz starszy i spokojniej to już wszystko przeżywał.Etap Lechii Gdańsk, to oczywiście dwa mecze z Juventusem Turyn, poprzedzone emocjonującymi zmaganiami w Pucharze Polski. To były inne czasy. Każdy tamten mecz, każde rzuty karne, każda wygrana zespołu z III ligi robiła kolosalne wrażenie. Ludzie wtedy jakoś obywali się bez samochodów i na mecz Lechii z każdej dzielnicy szły sznury kibiców na stadion. Z Moreny także, a że droga była długa, to i posilić się trzeba było. Po drodze, na ulicy Wileńskiej, były ogródki działkowe. Biblijna szarańcza, to mały pikuś przy tym, co się wtedy działo.. Aż wreszcie nastąpił ostatni etap w pamięci, związany z GKS MORENĄ Gdańsk . Etap najbardziej emocjonalny, co oczywiste. Pozostało w pamięci wiele epickim meczów. Najpierw zmagania z KS Olivia i nasza wygrana ligowa 6-2, po dwóch golach Filipa i Przemka Krausa, oraz Maćka Szatana i Jasia Kostrowickiego, potem zapadające w pamięć zmagania z Portowcem Gdańsk (do dziś pamiętam zawodniczkę z Nowego Portu biegnącą na LAS ARENIE sam na sam z naszą pustą bramką), czy mecze z RG2000 (wygrana 4-1, po golach Krystiana Gaczoła, Kuby Urbana oraz Kacpra Fiszera), czy pamiętne zmagania Ligi Halowej, albo niezapomniany turniej w Trąbkach Wielkich.



Futbol to takie zjawisko, po którym zawsze pozostaje wiele wspaniałych wspomnień i za to go właśnie kochamy…