Nie lubię, kiedy nasze porażki tłumaczymy winą innych, np. zawodników rywali czy arbitrów spotkania. Nie lubię i staram się unikać takich rzeczy. Dziś jednak mały wyjątek. Nie byłem, nie widziałem. Wiem też, że tłumaczenie błędami sędziego porażki dziesięcioma golami, jest delikatnie mówiąc, słabe, ale wiem też, że problem rzeczywiście istnieje i trzeba o tym mówić. Poziom sędziowania, a zwłaszcza “zaangażowania” arbitrów w swoją pracę jest w większości słabiutki. Nie można wszystkiego tłumaczyć brakiem ludzi, małą konkurencją itp. Kluby mają wobec Związku określone zadania, także finansowe. Trzeba przestrzegać mnóstwa przepisów związanych z rozgrywkami, trzeba na czas płacić za możliwość gry, także sędziom. Tymczasem pracy arbitrów nikt nie ocenia, a jeśli nawet, to nie widać tego efektów. Jest coraz gorzej. Rozumiem, że sytuacja oceny pozycji spalonych w sytuacji, kiedy arbiter nie ma pomocników na liniach jest trudna, czasem wręcz niemożliwa. Rozumiem to. Ale po pierwsze: nie jest winą klubów, że na meczach niższych lig i młodszych piłkarzy brakuje sędziów liniowych, a po drugie mogę zrozumieć, że sędzia popełni błąd w ocenie pozycji spalonej, ale tylko wtedy, kiedy takiemu sędziemu chce się w ogóle w swoją pracę zaangażować. Większość spotkań wygląda tak, że sędzia znajduje sobie miejsce w okolicach koła środkowego i choćby nie wiem co, nie zamierza go opuszczać do końca spotkania. Niektórzy nawet w czasie zmiany zawodników nie podbiegają do linii bocznej boiska. Tak to widzę.
Przegraliśmy mecz z kretesem, przeciwnik był lepszy. Oba zespoły grały otwartą piłkę, pierwszą bramkę tracimy po błędzie w kryciu. Gramy dalej swoje i tu małe porównanie, wiem że kamera mogłaby być lepiej ustawiona, no cóż w Ekstraklasie po takim faulu kiedy zawodnik wychodzi sam na sam jest czerwona karta (mecz z ostatniej kolejki)

Natomiast w meczu juniorów podobny faul,

tylko zdecydowanie bliżej bramki,

w zasadzie na linii pola karnego i … tylko żółta

Gdzie sens, gdzie logika, gdzie przepisy??????
Od 10 minuty mogliśmy – NIE, powinniśmy grać w przewadze jednego zawodnika.
W 15 minucie po raz kolejny nasz awodnik wychodzi sam na sam i kolejny raz jest faulowany, sędzia nie nadąża za akcją (akcja pod polem karnym przeciwnika a sędzia na połowie boiska, jak on chce prawidłowo oceniać sytuacje w tym meczu… Nie wiem?)


i ponownie daje tylko żółtą kartkę

Zatem od 15 minuty meczu, wg przepisów i interpretacji sędziów międzynarodowych powinniśmy grać w przewadze 2 zawodników, niestety przepisy gry w piłkę nożną w meczach juniorów są chyba zupełnie inne……, no szkoda!!!!!!!!
Ale jeszcze się nie poddajemy i odpowiadamy bardzo szybko strzeloną bramką (19 minuta) przez Staśka Kochanowskiego po ładnie rozegranym rzucie rożnym i wrzutce Nikodema Bełaja.
W 28 minucie dokładamy kolejną bramkę strzeloną przez Rafała Fidytka po podaniu Staśka Kochanowskiego.
Ale potem ponownie sędzia rozdaje karty w tym meczu, oczywiście nasz rywal gra ładnie i stwarza okazję, ale to nie znaczy, że bramki ze spalonego

i po zagraniu ręką

powinny być uznane.
I z wyniku 2:1, robi się 2:3, tylko czemu te dwie bramki znalazły się w protokole Pana w żółtym „kitlu”, do dziś nie mogę zrozumieć????
Przed przerwą tracimy jeszcze jedną bramkę i schodzimy na nią przy stanie 2:4.
Niestety II połowę rozpoczynamy fatalnie i w zasadzie tuz po rozpoczęciu „strzelamy sobie dwie bramki samobójcze” i w tym momencie mecz się kończy, przynajmniej dla naszej drużyny.
Czy mogliśmy ten mecz wygrać? Pewnie nie.
Ale wynik meczu, a szczególnie jego przebieg, dla rywala, powinien być zupełnie inny.